O PRAWDZIWYM I RZEKOMYM MIŁOSIERDZIU

Obraz miłosierdzia uległ w czasach nowożytnych licznym skrzywieniom. Najpierw w tym artykule chciałbym odróżnić miłosierdzie od współczucia i litości. Mam nadzieje, że te refleksje pomogą nam jeszcze bardziej zaufać miłosiernej miłości Boga.
Żywym przykładem miłosierdzia jest ojciec z przypowieści o synu marnotrawnym i samarytanin z przypowieści o miłosiernym samarytaninie, z kolei przykładem współczucia jest Matka Boska na weselu w Kanie Galilejskiej, natomiast przykładem litości są niewiasty płaczące nad Chrystusem prowadzonym na stracenie. Na podstawie tych przykładów można uchwycić zarówno podobieństwa, jak różnice między miłosierdziem, współczuciem i litością. Sprawa jest ważna, ponieważ dotyczy naszej postawy wobec Boga.
Dzięki współczuciu mogę odczuwać stany uczuciowe innego człowieka tak, jakbym to ja sam je przeżywał. Współczucie buduje pomost między moim a twoim uczuciem. Gdy ty się śmiejesz, i ja się śmieję, gdy ty płaczesz, i ja płaczę, gdy ty się wstydzisz, i ja się wstydzę.
„Nie płaczcie nade Mną, lecz nad synami waszymi” – w tych słowach Chrystusa kryję się jednocześnie pochwała i nagana litości kobiet. Płacz kobiet jest wyrazem współczucia, jednak współczucie zaszło tak daleko, że zrodziło litość. A jednak czegoś tej litości brakuje. Brakuje zrozumienia. Gdyby niewiasty zrozumiały sens tego cierpienia, które mają przed sobą, zapłakałyby nad jego przyczyną, a przyczyna leżała w nich i ich potomstwie. Litość jest ważnym przeżyciem. Jest wstrząsem uczuciowym, który rodzi się na widok cudzej nędzy. Wstrząs ten wywołuje nie tylko płacz, ale często również czyn – np. jałmużnę.
Litość wszakże ma swoje ograniczenia. Są ludzie cierpiący i biedni, którzy zastrzegają się jednak, mówiąc: „Tylko bez litości”. Wydaje się im, że litość ich poniża. Litość chce pomóc, choć nie zawsze rozumie. Poza tym litość trwa tak długo jak długo trwa widok ludzkiej biedy. Uciekając od widoku, uciekamy od litości. Zapominając o nim, zapominamy o sprawie.
Dobrze jest, gdy litość prowadzi do współczucia, a współczucie do miłosierdzia. Dopiero miłosierdzie jest zwieńczeniem miłości, której zarodki są we współczuciu i litości.
Miłosierdzie jest „objawieniem miłości”. Miłosierdzie jest tą odmianą miłości, poprzez którą miłujący kieruje się w stronę ludzkiej biedy. Miłosierdzie ma coś ze współczucia. Ono nie tylko poznaje całkiem obiektywnie stany uczuciowe innego, ale również ma w nich udział. Cieszy się z radosnymi, smuci się z zasmuconymi. W pewnym punkcie jednak drogi współczucia i miłosierdzia rozchodzą się: współczucie może dotyczyć radosnym stanów człowieka, miłosierdzie natomiast dotyczy przede wszystkim ludzkiej biedy, bólu, rozpaczy. Pod tym względem miłosierdzie jest podobne do litości.
Litość także pochyla się i także współczuje. Pochyla się jednak przede wszystkim nad tym, co widzi i co słyszy. Miłosierdzie pochyla się nad tym, co wie. Miłosierdzie wie, nawet wtedy, gdy nie widzi i nie słyszy. Miłosierdzie wie i rozumie. Święty Jan napisał o Chrystusie: „Wiedział, co tkwi w człowieku, i nie potrzebował, aby mu mówiono”. Co wiedział? Co chrześcijańskie miłosierdzie wie o człowieku?
Chrześcijańskie miłosierdzie wie przede wszystkim to, że człowiek jest wielkim marnotrawcą darów Bożych. Porzuca dom Ojca, trwoni majątek Ojca i swój, marnuje Jego miłość. Ojciec z pewnością lituje się nad losem syna i z pewnością mu współczuje. Widzi jednak coś więcej, niż może widzieć współczucie i litość. Widzi to, co rozumie, a rozumie, że syn jest wielkim marnotrawcą wspaniałych darów. Widzieć marnotrawstwo – to jednak jeszcze za mało. Gdyby na takim widzeniu miało się wszystko zakończyć, miłosierdzie stałoby się bólem bez żadnej nadziei. Miłosierdzie jednak jest bólem nadziei. Miłosierdzie wierzy, że wszystko jest jeszcze do uratowania. Nie wszystko stracone. Trzeba się nawrócić, bo dom ojcowski otwarty. Po to, aby się urzeczywistniło miłosierdzie, potrzeba dwu warunków: otwarcia ojca i nawrócenia syn. Ojciec wciąż czeka. Bóg nas umiłował, kiedy „jeszcze byliśmy grzesznikami”. Aby jednak miłość Boża przyniosła owoc, potrzeba, by syn… zaufał. Miłosierdzie owocuje w synu. Jakże jednak może zaowocować, jeśli w sercu człowieka jest skała? Dlatego Dzienniczek Świętej siostry Faustyny jest przepełniony bólem i żalem z powodu marnotrawstwa Bożych darów przez zagubionych ludzi. Stąd jej nabożeństwo, które winno nas uczyć rzetelnego współczucia, rzetelnej litości, rzetelnego rozumienia innych oraz miłosierdzia w stosunku do innych. Siłą tego miłosierdzia jest zaufanie do Boga. Ponieważ miłosierdzie Boga nie ma granic, nasze zaufanie do Boga też powinno być bezgraniczne. Ufając Bogu, możemy budować wokół siebie wzajemną wspólnotę ufności.
Ks. Vladimir Solovej
Bernardinai.lt