Niedzielne pogadanki o arcybiskupie Teofilu Matulionisie

III NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU

W Ewangelii na tę niedzielę jest mowa o tym, jak Jezus przybył do Samarii, do miasteczka Sychar. Niegdyś ta kraina była znanym ośrodkiem zamożnego Królestwa Północnego Izraela, jednak w 722 roku przed Chr. Asyryjczycy zrównali ją z ziemią. Szanujący się Żyd nie zachodził do tej krainy, ponieważ w jego oczach zamieszkiwali tam  ludzie „nieczyści“, amoralni, wyznający inną wiarę, niegodni, żeby się nimi zajmować. Z takimi ludźmi można tylko rozminąć się na drodze, zachowując bezpieczną odległość.
Opisane w Ewangelii postępowanie Jezusa jest przykładem dla każdego chrześcijanina. To, co czynił Jezus przed wielu laty, każdy powinien czynić teraz. Teofil Matulionis doskonale to rozumiał i starał się tak żyć. W latach 1911-1918 kierował on parafią pw. Przenajświętszego Serca Pana Jezusa za Bramą Newską, w Rosji. Była to dzielnica robotnicza, bynajmniej nie najlepsza, nieodznaczająca się wysoką moralnością. Większość parafian stanowili wierni trzech narodowości: Litwini, Polacy i Łotysze. Ksiądz Teofil ze wszystkimi rozmawiał w ich języku ojczystym, „dla każdej grupy odprawiał on dodatkowe nabożeństwa w ich języku, mimo że była to bardzo niełatwa praca“ – pisał prał. Kiškis. Ksiądz dążył do tego, aby uczynić wiarę jak najbardziej przystępną dla każdego, aby modlitwa była zrozumiała i przyjemna, aby Słowo Boże zapadało głębiej w serce.
Gdy w 1943 roku Teofil został biskupem koszedarskim, wymagał bezwarunkowego poświęcenia się służbie również od swoich księży. Osobiście odwiedzał parafie, interesował się duszpasterstwem, dbał o potrzeby wiernych. O tym, jaki był wymagający, nawet obecni księża wiedzą od swoich proboszczów, którzy oblewali się zimnym potem, gdy widzieli nadjeżdżającego czerwonego moskwicza. Nie tyle ze strachu, ile z powodu kłopotliwych pytań. Biskup bez gniewu, ale i bez osłonek pytał, dlaczego nie zrobiło się tego lub tamtego. Podobnie jak nauczyciel pyta ucznia, dlaczego ten nie wykonał pracy domowej. Często nie pozostawało nic innego – tylko, czerwieniąc się, spuścić głowę.
Z ust do ust przekazywano opowieść o tym, jak biskup Teofil zaprosił do siebie pewnego proboszcza, chcąc go skierować do innej parafii. Proboszczowie w tamtych czasach hodowali bydło, uprawiali rolę, jednym słowem – prowadzili gospodarstwo. Ten proboszcz uznał, że nie jest to najlepszy czas na przeprowadzkę z całym dobytkiem w inne miejsce. Starał się on więc na różne sposoby uniknąć tego przynajmniej na jakiś czas albo i zupełnie, zasłaniając się to remontem kościoła, to czymś innym. Biskup zrozumiał, że ksiądz się wykręca i pozwolił mu zostać w tej parafii, lecz gdy tamten na pożegnanie poprosił o błogosławieństwo, odrzekł: „Idź! Niech twoje krowy cię pobłogosławią“.
Te opowieści i wspomnienia, mniej lub bardziej prawdziwe, uwydatniają bardzo znaczącą cechę biskupa Teofila: jego bezwarunkową służbę na rzecz Kościoła, każdego człowieka, niezależnie od jego narodowości, jego języka. Tego też wymagał od innych. Można powiedzieć, że Teofil bez wzgardy udawał się do Samarii swoich czasów, by nieść Ewangelię, jak czynił to Jezus. Jego przykład jest dla każdego chrześcijanina zachętą, aby zawsze i wszędzie swoim wzorem i obecnością głosić Ewangelię.
Więcej informacji na www.teofilius.lt/pl